Madryckie uliczki przemijały leniwie za zimną szybą samochodu. Lia obserwowała nieprzytomnym wzrokiem stare zabudowania, rzucające przyjemnie chłodny cień na zmęczonych upałem turystów i mieszkańców miasta. Ruch był duży, jak zawsze tuż po zakończeniu uwielbianej przez wszystkich sjesty. Ludzie spieszyli się do pracy, przyjezdni robili masę bezsensownych zdjęć, kupowali drogie pamiątki, ustawiali się w długich kolejkach w lodziarniach, szukając choćby chwilowej ochłody. Jakiś chłopiec gonił dziewczynkę wokół fontanny na środku placu. Chyba chciał skraść jej całusa. Lia uśmiechnęła się do siebie, zerkając na siostrę, prowadzącą samochód ze zniecierpliwieniem.- Zaraz się spóźnimy – jęknęła June, spoglądając nerwowo na zegarek. – Prosiłam, żebyś się spieszyła.- Starałam się – odpowiedziała niewinnie młodsza dziewczyna, wciąż wyrzucając sobie swoje roztargnienie. Znów spojrzała na parę dzieci, goniących się wokół fontanny. – Ciekawe, czy on też dostał się do obsady – słowa bez jej woli wypłynęły z ust. June uśmiechnęła się pod nosem.- Założę się, że tak. No nareszcie – odetchnęła, gdy wjechały w mniej ruchliwą uliczkę, umożliwiającą szybszą jazdę.Lia nie odezwała się. Niewymowną radość z sukcesu na castingu do musicalu Rodriga Caveza, zatytułowanego „No juegues con mi alma”*, ciągle przyćmiewało to jedno, tak bardzo nurtujące ją pytanie – czy On również dostał się do obsady? Para czekoladowych tęczówek wciąż krążyła w jej głowie, nie dając o sobie zapomnieć choćby na sekundę. Były takie tajemnicze… Coś musiało stać się w życiu tego chłopaka, była tego pewna. Coś, co zakłóciło jego młodzieńczą radość. Ale co takiego?- Jesteśmy – dopiero po chwili głos June dotarł do jej świadomości. Przez dłuższą chwilę, pogrążona w swoich myślach, nie zauważała niczego, co działo się dookoła. Nie zorientowała się, kiedy wjechały w Calle Alcalá. Poczuła, że jej policzki przybierają kolor dojrzewającej wiśni. Za dużo o nim myślała. Przecież nawet go nie znała. Jedna z sal w teatrze Alcázar, powoli zapełniała się tryskającymi radością ludźmi, którzy dwa dni wcześniej dowiedzieli się, że wygrali casting i wystąpią w musicalu reżyserowanym przez jedną z największych gwiazd hiszpańskiej sceny muzycznej dawanych lat – Rodriga Caveza Sancheza. Nikt nie miał wątpliwości, że nowy projekt muzyka okaże się wielkim sukcesem. Miał on w zwyczaju wkładać w swoją pracę całego siebie, całe swoje serce, co zwykle owocowało niezwykle widowiskowym show i spektakularnym sukcesem. Tak miało być i tym razem. W głowie Rodriga już od dawna układały się słowa dialogów, piosenek, linie melodyczne i choreografie. Do współpracy nad tłem przedstawienia zaprosił najlepszych profesjonalistów. Wszystko musiało być idealne. Długo zastanawiał się, jakich tancerzy i aktorów powinien szukać. Gdzie powinien ich szukać, jacy powinni być. Uznał, że najlepsi będą ci świeży, nowi na scenie, pełni pasji i zapału. Chciał dać szansę talentom, których jeszcze nikt nie odkrył. Wiązało się to z pewnym ryzykiem. Zatrudniając niedoświadczone osoby, narażał się na wiele nieprzyjemnych sytuacji, jak chociażby zbyt lekkie traktowanie pracy przez nich. Po długich przemyśleniach, postanowił zorganizować casting w Madrycie, zaznaczając, że szuka młodych, uzdolnionych ludzi, nie tkniętych jeszcze medialną rozpustą i gwiazdorskim snobizmem. Nie chciał współpracować z ludźmi, których bardziej interesowałby porządny rozgłos własnej osoby, niż dobro całej grupy, całego przedsięwzięcia. Aktorom, którzy mieli już doświadczenie, zaproponował jedynie parę ról osób w średnim wieku. Nie pożałował takiej decyzji, przynajmniej nie w trakcie castingu. Obserwując znakomicie tańczących i śpiewających młodych ludzi, serce rosło mu w piersi, a na ustach pojawiał się szczery, ciepły uśmiech. Kiedy razem ze współpracownikami dokonywał selekcji kandydatów, był pewien, że stworzy silną, prawdziwie utalentowaną drużynę, dzięki której jego wyobrażenia o musicalu staną się jawą.Tego popołudnia Rodrigo zorganizował spotkanie całej obsady, po którym planował „wieczorek zapoznawczy”. Chciał, aby wszyscy ci ludzie szybko się zaprzyjaźnili. Wiedział, jak ważna przy tworzeniu sztuki teatralnej jest dobra atmosfera. Jeśli jego ludzie nie będą się rozumieć, ich praca pójdzie na marne. Widz od razu zauważy, że coś jest nie tak, jak powinno, że aktorzy są spięci, tancerze wolą nie podchodzić do siebie nawzajem, a wokaliści warczą na siebie, zamiast śpiewać. Jego celem było stworzenie musicalowej rodziny.Na spotkaniu pojawił się jako pierwszy, chcąc wszystko przygotować. Z szerokim uśmiechem na twarzy wnosił paczki chipsów, zgrzewki coca-coli i wody mineralnej. Cieszył się jak mały chłopiec na samą myśl o rozpoczęciu pracy nad jego najmłodszym dzieckiem, jak zwykł już nazywać „No juegues con mi alma”.Lia i June wjechały na parking przy teatrze prawie na równi z paroma innymi osobami, które najwyraźniej także zostały wybrane przez Rodriga. Razem z nimi ruszyły w stronę wyznaczonej sali, rozmawiając wesoło.Idąc korytarzami teatru Alcázar, niedostępnymi dla zwykłych widzów, rozglądali się ciekawie po białych ścianach, na których porozwieszane były różne tabliczki informacyjne, plany ewakuacyjne itp. Serca ich wszystkich biły szybciej ze szczęścia, podniecenia i ciekawości.- Witajcie, witajcie! – w drzwiach sali powitał ich roześmiany Rodrigo, zapraszając ich do środka zamaszystym ruchem ręki. Jego jasnobrązowe, kręcone lekko włosy, jak zwykle były w zupełnym nieładzie, podobnie jak szara koszula w kratkę, narzucona luźno na podkoszulek. – Brakuje tylko paru osób – dodał, witając każdego po kolei. – Czujcie się jak u siebie – posłał im jeszcze jeden, szeroki uśmiech, po czym wrócił do drzwi, wyczekując brakujących osób.- Zaczynam się go bać – zaśmiała się Maria, niska dziewczyna o prostych, brązowych włosach do ramion i miodowych oczach, kręcąc głową. – Jak stawiacie, ile kawy dziś wypił?- Podejrzewam, że kawa nie była mu potrzebna, chyba jest nadpobudliwy z natury – June rozejrzała się po pomieszczeniu, szukając wzrokiem chłopaka, o którym wciąż myślała jej siostra. Nie było go.Lia przygryzła nerwowo wargi. Albo jeszcze nie przyszedł, albo w ogóle się nie zjawi.- Witajcie! No to mamy komplet! – głos Rodriga ponownie zagrzmiał w okolicy drzwi do sali. Lia odwróciła się w tamtą stronę, wpatrując się w pięć osób, które właśnie witały się z Cavezem. Pierwszym z nich był czarnoskóry, wysoki mężczyzna, którego szeroki nos marszczył się w śmieszny sposób, kiedy usta wyginały się w uśmiechu, odsłaniając białe zęby. Za nim pojawiła się długonoga brunetka, o pięknej twarzy i figlarnym spojrzeniu. Trzeci był średniego wzrostu chłopak z bardzo krótkimi włosami, idący charakterystycznym, sprężystym krokiem. Za jego plecami Lia zobaczyła dziewczynę o jasnorudych włosach, spływających za ramiona, rozmawiającą z osobą wchodzącą tuż za nią. Serce Lii zamarło, a potem zaczęło bić kilkukrotnie szybciej, niż zwykle, kiedy za rudą pojawił się On. Wysoki blondyn o czekoladowych oczach i zabójczym uśmiechu. Świat nagle wydał się piękniejszy. Kąciki ust dziewczyny na stałe powędrowały w górę, a błękitne oczy zajaśniały wyjątkowym blaskiem.- Chodźcie wszyscy! – zawołał Rodrigo, z charakterystycznym dla siebie ożywieniem. – Jesteśmy już wszyscy – zakomunikował, uśmiechając się szeroko do zebranych osób, które teraz stały przed nim, paląc się do pracy, jaka czekała ich wszystkich. – Siądźcie w okręgu. Wyjaśnię parę spraw, a potem odbędzie się wieczorek zapoznawczy. No, siadajcie, siadajcie – zachęcił wszystkich, a uśmiech nie schodził z jego twarzy. Sam stał, zacierając ręce i kiwając się na nogach. Lia zajęła miejsce między siostrą, a brunetką, która zjawiła się na równi z Nim. „Jak on ma na imię?” zastanawiała się, ukradkiem wpatrując w jego profil. Z niezadowoleniem zauważyła, że koło niego usiadła bardzo ładna dziewczyna, która właśnie nachyliła się w jego stronę, mówiąc coś, na co zareagował lekkim, trochę nieśmiałym uśmiechem. Serce Lii zmiękło, bijąc jeszcze szybciej. Kiedy wszyscy rozsiedli się wygodnie na parkiecie, Rodrigo znów zabrał głos.- Zacznę od krótkiego wyjaśnienia najważniejszych spraw związanych z musicalem – mówił, przyglądając się każdemu po kolei. – Kluczową rolę zagra Antonio. Toni, podejdź tutaj – Lia drgnęła lekko, widząc, jak blondyn podnosi się i wychodzi na środek. „Antonio” powtórzyła w myślach. – Twój bohater to Alirio. Chłopak pochodzący z inteligenckiej rodziny, marzący o wolności i założeniu zespołu rockowego. Umiesz grać na gitarze? Zapomniałem o to spytać.- Trochę tak – przyznał Antonio.- To wspaniale. Twój ojciec to prawnik, który na siłę chce, abyś przejął po nim kancelarię. Ignacio, zagrasz tego prawnika, pana Saeza. Panią Saez zagra Irene – dodał, wołając do siebie oboje. Mężczyzna pod wąsem i drobna kobieta podeszli do swojego musicalowego syna. Oboje wyglądali na osoby pod czterdziestkę. – Alirio, zbuntowany, młody człowiek, po awanturze z rodzicami ucieka z domu i wyrusza do Madrytu, w poszukiwaniu nowego życia. Tam poznaje trójkę chłopaków, z którymi bardzo szybko się zaprzyjaźnia. Dwóch z nich to homoseksualiści. Enrique, zagrasz Carlosa, Savier, ty zagrasz Sandra, a Nataniel Julia, partnera Sandra – kolejna trójka mężczyzn wyszła na środek sali. – Chcę, żeby nasz musical nie był pospolity i grzeczny. Antonio, twój bohater pozna dziewczynę, piękną Olaię, która bardzo szybko sprowadzi jego i jego przyjaciół na zupełnie złą drogę, wiecie, „drugs, sex and alcohol”. Consuela, zagrasz Olaię – dodał, zwracając się do brunetki, która pojawiła się w teatrze na równi z Tonim. Dziewczyna stanęła koło blondyna, obdarzając go jednym ze swoich najpiękniejszych uśmiechów. – Teraz pewnie zastanawiacie się, jaki sens ma tytuł musicalu, „No juegues con mi alma”, prawda? Już wyjaśniam. Perla, pozwól do nas – dziewczyna, która zajęła miejsce koło Antonia na początku spotkania, teraz stanęła po jego prawej stronie. – Zagrasz Estrellę, dziewczynę, która, prawdziwie zakochana w Aliriu, chce pomóc mu wrócić do normalnego życia – Rodrigo ciągle mówił z dużym ożywieniem i entuzjazmem. Widać po nim było pasję, miłość do tego, co robi. Ciągle też gestykulował żywo, wczuwając się w opowiadaną historię. – Dusza Aliria będzie rozdarta, nie będzie wiedział, co powinien zrobić, za kim pójść. Z jednej strony dziewczyna, z którą łączy go wielka namiętność, przyjaciele z zespołu i życie na zupełnym luzie, ciągłym haju, z butelką piwa, czy wódki w ręce. Z drugiej, prawdziwa miłość, szansa na prawdziwe, a nie złudne szczęście. Spadnie na dno, lub wejdzie na szczyt. To będzie historia chłopaka, który będąc na granicy dwóch światów, nie potrafi wybrać. Historia buntownika, który źle zrozumiał znaczenie słowa „wolność”, zachłysnął się życiem, stracił poczucie rzeczywistości. Człowieka, który upada, a kiedy próbuje wstać, coś znów ciągnie go w dół, coś, czemu nie potrafi się oprzeć. Alirio to osoba, która gubi się w świecie uczuć, myli miłość z pożądaniem, nie potrafi wybrać, co jest dla niego ważniejsze. A kiedy jest bliski podjęcia tej trudnej decyzji, wyboru, znów pojawiają się nowe wątpliwości – wszyscy słuchali go uważnie, będąc pod wrażeniem jego osoby i pomysłu. – Wymyśliłem sobie, że nie może być zupełnie normalnie, przyziemnie. Potrzebujemy czegoś, co nada temu wszystkiemu nutkę magii, tajemnicy, czegoś nieziemskiego. Do tego wykorzystamy sześć tancerek. Trzy z nich, ubrane w czarne stroje, będą symbolizować pokusę życia z Olaią, chęć wolności i łamanie wszystkich zasad. Będą ciągnąć Aliria na swoją stronę. Przeciwwagą będą trzy tancerki w białych, zwiewnych strojach, starające się utrzymać go przy prawdziwej miłości, prawdzie i życiu zgodnym z jego starymi ideałami. Alirio będzie miał dwie strony.- Przód i tył? – odezwał się cicho Antonio, bardziej do osób stojących koło niego, niż do całej grupy. Większość obsady zdołała jednak dosłyszeć jego słowa i parsknęła śmiechem. On wyszczerzył niewinnie zęby w stronę Caveza.- Nie – śmiał się Rodrigo. – Dobrą i złą. Chciałbym, żeby pojawiła się scena, rozpoczynająca się od kłótni Olaii i Estrelli. Potem na scenie pojawi się Antonio oraz tancerki. Będziesz stał na środku, nieświadomy do końca tego, co się dzieje. Ma to wyglądać tak, jakby tancerki były twoją wizją, spowodowaną narkotykami. Z jednej strony trzy dziewczyny w czarnych strojach będą cię kusić i ciągnąć za sobą, a z drugiej – przeszedł na drugą stronę chłopaka, ciągle gestykulując – trzy w białych sukniach za wszelką cenę będą próbować zatrzymać cię w swoim świecie. Chciałbym, żeby trzema złymi były Elena, Gina i Stella, chodźcie, dziewczyny – trzy młode kobiety stanęły koło Consueli. – Na trzy dobre wybrałem June, Pilar i Lię – Lia z bijącym mocno sercem podeszła do Antonia i Perli.- Alirio zdecyduje się w końcu, po której stronie zostanie? – spytał Enrique.- Nie. Jego dusza do końca życia będzie rozdarta między dwoma światami, dwiema kobietami, sprzecznymi marzeniami. Na końcu umrze w ramionach Estrelli. Jego organizm będzie wycieńczony, ostatnia dawka narkotyków, przyjęta po namiętnej nocy z Olaią, okaże się zabójcza. Szczegóły omówimy jutro, oczywiście zobaczycie je też w scenariuszu.- Ten to ma szczęście – zaśmiał się Savier, patrząc na blondyna. – Osiem pięknych kobiet się będzie o niego bić.- Ma się ten urok – Antonio uśmiechnął się uwodzicielsko, chowając ręce w kieszeniach i przybierając nonszalancką pozę. Reszta obsady zaśmiała się na ten widok. – No dobra, wiem, to tylko fikcja… - westchnął ciężko, robiąc smutną minę i kuląc ramiona. Usta ściągnął w smutny dziubek, jak małe dziecko. Dziewczyny roześmiały się ciepło. Rodrigo czuł, że atmosfera w obsadzie będzie taka, jaką sobie wymarzył. Był pełen optymizmu.- To co, chcecie coś jeszcze wiedzieć, czy możemy zakończyć część oficjalną? – spojrzał po twarzach zebranych, zacierając energicznie ręce. – Aha, no oczywiście, jutro zaczynamy pracę, o 9 widzę was wszystkich w teatrze. Nie ma pytań? To świetnie, poznajmy się lepiej – wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, wyciągając z kieszeni małą piłeczkę. – Siądźcie w kręgu, jak poprzednio – polecił, samemu siadając na podłodze. Reszta posłusznie wykonała polecenie, w większości podśmiewując się pod nosem z dziecięcego wręcz zapału Caveza. – Nie ukrywam, że bardzo mi zależy na tym, żebyśmy wszyscy szybko się poznali i zaprzyjaźnili. Dlatego zorganizowałem dzisiejsze spotkanie. Wpadłem na pomysł, że możemy zagrać w jakieś gry, czy coś. Wiem, wiem, to dziecinne – zaśmiał się – ale sądzę, że to dobry sposób, żeby chociażby zapamiętać swoje imiona, nie uważacie? – tancerze i aktorzy pokiwali zgodnie głowami, zastanawiając się, co Rodrigo wymyślił. Wydał im się bardzo specyficznym, ale niezwykle sympatycznym, zakręconym mężczyzną. Teraz podrzucał w dłoni piłeczkę, którą wyjął chwilę wcześniej z kieszeni. – Proponuję zacząć od zabawy, którą poznałem bardzo dawno temu, jeszcze jak chodziłem do szkoły. Żeby poznać nowych kolegów, rzucaliśmy między sobą piłeczką, mówiąc od kogo ją dostaliśmy i swoje własne imię. Co wy na to? – znów większość pokiwała głowami. Jedynie dwie osoby miały trochę zmieszane miny, patrząc na Rodriga, jak na głupka. On jednak zdawał się tego nie zauważać. – Tak więc, mam na imię Rodrigo – sprawnym ruchem rzucił piłeczkę na drugi koniec kręgu do dość korpulentnego chłopaka, który dostał rolę brata Olaii.- Dostałem piłeczkę od Rodriga, mam na imię Diego – powiedział rozbawiony, rzucając okrągły przedmiot do Consueli.- Dostałam piłeczkę od Diega, mam na imię Consuela – zaśmiała się, celując w Antonia.- Dostałem piłeczkę od Consueli, mam na imię Antonio – blondyn rzucił piłeczkę wprost w szczupłe dłonie Lii. Dziewczyna mogłaby przysiąc, że się do niej uśmiechnął.Rzucanie piłeczką okazało się doskonałym sposobem, by wprawić wszystkich w dobry humor i całkowite odprężenie. Atmosfera stała się luźna, przyjazna. Co chwilę salę wypełniały wybuchy śmiechu. Wszyscy bawili się doskonale.Kiedy większość zapamiętała już imiona pozostałych osób, Rodrigo włączył muzykę, zachęcając wszystkich do tańca i zabawy.- Impreza! – krzyknął wesoło Enrique, porywając do tańca June. Lia z zazdrością obserwowała, jak Antonio i Consuela, do której nie zapałała szczególną sympatią, szaleją na parkiecie. Sama stanęła z boku, gryząc krakersa. Wolała być obserwatorem. Przyglądała się roześmianym twarzom, tańczącym parom i rozmawiającym grupkom, starając się zgadywać, jacy są ci ludzie. Starała się ze wszystkich sił zapomnieć o tajemniczych oczach blondyna. Wzrok jednak sam uciekał jej ku młodemu mężczyźnie, który właśnie tańczył z jej siostrą. Śmiał się, rozmawiając w tańcu z wysoką blondynką o krótkich włosach. Lia uśmiechnęła się, widząc, jak dobrze bawi się June. Sama nigdy nie była tak śmiała i bezpośrednia jak siostra. Potrzebowała czasu, by się otworzyć i rozluźnić. Dobrze czuła się w tym towarzystwie, jednak nie na tyle, by pokazać swoją śmielszą, spontaniczną stronę.- Zatańczysz? – usłyszała koło siebie męski głos. Odwróciła szybko głowę. Tuż przy niej stał Savier, przystojny brunet o zielonych oczach. Wydawał się bardzo sympatycznym chłopakiem. Mimo to, w głowie szukała rozpaczliwie wymówki, dzięki której mogłaby mu grzecznie odmówić. Ku jej uldze, piosenka skończyła się, a nim rozbrzmiały pierwsze takty kolejnej, zobaczyła, jak June i Antonio idą w jej stronę.- Rodrigo miał świetny pomysł z tym wieczorkiem zapoznawczym – stwierdziła stanowczo June, starając się złapać oddech.- Zdecydowanie – zgodził się Savier. – Ciekawe, czy praca nad musicalem będzie równie przyjemna.- Pewnie cięższe chwile też będą, ale wydaje mi się, że i pomysł na musical i ludzie są rewelacyjni, więc… – ostatnie słowa June zagłuszyła muzyka. Dziewczyna zerknęła na siostrę i zaproponowała taniec Savierowi, zostawiając Lię sam na sam z Antoniem.- Jesteście siostrami, prawda? – spytał chłopak, odprowadzając wzrokiem odchodzącą parę.- Tak – Lia uśmiechnęła się delikatnie. Uwadze Toniego nie umknęło, jak uroczym uśmiechem obdarzyła go, gdy wszedł na salę. – Ale charaktery mamy zupełnie inne.- To widać – przyznał, przenosząc spojrzenie na jej twarz. – June wydaje się wulkanem energii – zaśmiał się, robiąc łyk coli i patrząc w stronę osób wirujących w tańcu. – I nie broni się, jak ktoś poprosi ją do tańca – spojrzał znacząco na Saviera. Lia przygryzła wargę.- Jestem wybredna – powiedziała, od razu ganiąc się w duchu. Była pewna, że chłopak zaraz od niej ucieknie, że zrobi z siebie wariatkę. On jednak uśmiechnął się pod nosem.- Mnie też odmówisz? – spytał, przyglądając się jej figlarnie.- Zastanowię się – spojrzała w jego oczy, czując przechodzący ją dreszcz. Była pewna, że już wiele kobiet oszalało dla niego, zatracając się w jego spojrzeniu. Sposób, w jaki jej serce reagowało na jego obecność, niepokoił ją. Zdawała sobie sprawę z tego, że nie zna go, nie wie, kim jest, czy kogoś ma, jak traktuje kobiety. Serce podpowiadało jej jednak, że warto spróbować poznać go bliżej. Czuła, że ta znajomość może się rozwinąć w wyjątkowy sposób, choć nie potrafiła zdefiniować, w jaki konkretnie. Samą siebie wyzywała w myślach od wariatek. To co czuła, było irracjonalne, a przynajmniej tak uparcie twierdził jej rozum. Już raz ktoś ją skrzywdził, dlaczego po raz kolejny chce popełnić podobny błąd? Serce od razu stawało w obronie swoich uczuć – jaki błąd?, pytało. Przecież nie rzuca mu się na szyję, nie planuje wspólnej przyszłości, chce go tylko poznać. Nie wierzyła w miłość od pierwszego wejrzenia i z pewnością nie nazwałaby miłością tego, co czuła. Co najwyżej zauroczeniem. No tak, ale jak daleko jest od zauroczenia do miłości? I czy to właśnie nie zauroczenie popycha człowieka do największych głupstw? Poza tym, skąd mogła wiedzieć, czy jego charakter nie okaże się odwrotnie proporcjonalny do urody? To, że był tak bardzo przystojny, że miał tak wspaniałe ciało, nie świadczyło o tym, że był dobrym człowiekiem. Z doświadczenia wiedziała, że faceci o takim wyglądzie są raczej średnio inteligentni i szukają partnerek na jedną noc, łatwych ofiar. Ale przecież nie mogła go oceniać według tego, co sądziła o dawnych znajomych. Jedynym sposobem, by rozwiać wszystkie wątpliwości, było poznanie go. Człowiek o takich oczach nie mógł być potworem.- Będę nalegał – ostrzegł wesoło, puszczając jej oko.- Skoro tak… - zaśmiała się, podając mu dłoń, niby od niechcenia. Z satysfakcją odnotowała w myślach błysk jego oczu i uśmiech na twarzy.Lia zawsze uważała, że taniec to świetny sposób, by dowiedzieć się wielu rzeczy o drugim człowieku. Tańcząc z Antoniem, nie miała wątpliwości, że ma koło siebie pewnego siebie, ale wrażliwego mężczyznę. Za każdym razem, kiedy jej dotykał, miała wrażenie, że skóra płonie pod wpływem jego dłoni. Jego spojrzenie, dłonie, zapach i głos sprawiały, że cały świat znikał. Nigdy nie była nikim tak zafascynowana. Ciągle intrygowały ją jego oczy. Namiętne i piękne, jednak wciąż tajemnicze, z dalekim błyskiem smutku. Z zaskoczeniem stwierdziła, że w tańcu rozumieli się doskonale. Ich ciała współgrały ze sobą, jakby sterowała nimi ta sama siła, sącząca się gdzieś z ich wnętrza. Chciała, by ta piosenka trwała wiecznie, odnotowując w myślach jej tytuł. W końcu jednak ostatnie dźwięki ucichły. Antonio nie miał szans poprosić ją o drugi taniec – niemal natychmiast jedna z tancerek porwała go na drugi koniec parkietu.Sztuczne światło lampy zawieszonej nad centralnym punktem pokoju oświetliło jasnobrązowe meble. Właścicielki niewielkiego domu, stojącego na obrzeżach stolicy, padły bez sił na jednej z wygodnych kanap. June westchnęła głęboko, nie mając pojęcia, jak uda się jej wstać rano i zdążyć do teatru na umówioną godzinę. Była pewna, że większość obsady ma ten sam problem. Bawili się świetnie prawie całą noc, tańcząc, śmiejąc się i rozmawiając. Większość obsady okazała się wspaniałymi, wesołymi ludźmi, z którymi June z łatwością odnalazła wspólny język.Lia przymknęła ciężkie powieki, jeszcze raz odtwarzając w myślach miniony wieczór. Większość czasu spędziła z Antoniem, na tańcu i rozmowie. Nie dowiedziała się o nim zbyt wiele, nie lubił o sobie mówić, a ona nie chciała naciskać. Zauważyła też, jak pożądliwie patrzyła na niego Consuela. Zbyt dobrze znała kobiety, w końcu sama nią była, by nie odgadnąć, jakie myśli kłębiły się w głowie brunetki. Była pewna, że dziewczyna będzie chciała go zdobyć jak najszybciej. Najgorsze było jednak to, że za nic nie dało się odmówić jej nieprzeciętnej urody i zgrabnej figury. Lia widziała, jak inni mężczyźni reagowali na jej widok. Było widać, że bez trudu mogła owinąć ich sobie wokół palca. Czy tak samo mogłoby być z Tonim? Czy i on dałby się złapać w jej sidła? A może i on planuje ją zdobyć? Blondynka była pewna, że rywalizacja z Consuelą nie miałaby większego sensu. Westchnęła, mając nadzieję, że źle oceniła tę dziewczynę i źle odczytała jej zachowanie. Jeszcze raz przywołała w pamięci obraz Antonia i jego głos, uśmiechając się do siebie. Pierwszy raz w życiu czuła się tak dziwnie przez dopiero poznaną osobę. Teraz jednak uciszyła swój rozum, wspominając ich wspólny taniec. Zasnęła, oczami wyobraźni widząc czekoladowe oczy i ciepły uśmiech Antonia.Parę ulic dalej czarne Kawasaki zatrzymało się na podjeździe domu oświetlonego bladym światłem kilku lamp ogrodowych. Właściciel motoru zsiadł z maszyny, zdejmując czarny kask i przecierając oczy. Był potwornie zmęczony, ale dziwnie radosny. Wygrzebał z kieszeni skórzanej kurtki klucze i ruszył w stronę dębowych drzwi, zza których dochodziło tęskne skomlenie psa. Antonio uśmiechnął się do siebie. Gdy tylko wszedł do domu, młody golden retriever rzucił się na niego, prawie zwalając go z nóg. Chłopak zaśmiał się i klęknął przy czworonożnym przyjacielu.- Też się cieszę, że cię widzę, ale pozwól mi chociaż kurtkę zdjąć – zaśmiał się, bawiąc ze zwierzęciem, które ani myślało dać mu spokój. – Jak się uspokoisz, zrobię nam coś do zjedzenia. No już, spokój – wstał, starając się zignorować skaczącego i szczekającego z radości czworonoga. Myślami powrócił do wieczorku zapoznawczego, jaki zorganizował Rodrigo. Nie sądził, że jego życie w stolicy rozpocznie się tak przyjemnie. Nie był do tego przyzwyczajony. Nie miał wątpliwości, że szybko zaprzyjaźni się z ludźmi, z którymi będzie pracował. Kilka osób zdążył już bardzo polubić, choć z natury był dość nieufny wobec innych. Miał nadzieję, że nie ocenił ich wszystkich źle, że będzie im się razem dobrze pracować. Musiał przyznać, że dostał wyjątkowo ciekawą rolę, a dziewczyny, w których jego bohater miał się zakochać, jak na jego gust Rodrigo dobrał doskonale. Consuela wydawała mu się bardzo pociągającą kobietą, na której urok z pewnością nie był obojętny, ale na którą postanowił wyjątkowo uważać. Znał wiele takich, jak ona. Nie raz obserwował, co potrafią zrobić z mężczyznami i nie miał ochoty przeżywać podobnych historii. „Tak, Consuela jest idealna do roli Olaii” stwierdził stanowczo w myślach, przygotowując kanapki dla siebie i Chucky’ego. „A Perla wydaje się delikatniejszą dziewczyną, tak jak musicalowa Estrella” pomyślał, spoglądając na psa, piszczącego przy jego nodze i bijącego puszystym ogonem o kremowe płytki na kuchennej podłodze.- Już, już, cierpliwości – zaśmiał się, tłumiąc ziewnięcie. – Ty, cwaniaku, jutro wstawać nie musisz. Nie patrz tak na mnie, długo sam nie będziesz. Mogę poprosić Mili, żeby wzięła cię do siebie, skoro tak doskwiera ci samotność, ale nie jestem pewien, czy dogadałbyś się z jej kotem – dodał znaczącym tonem, na co Chucky szczeknął donośnie, jakby wyrażając swój sprzeciw dla takiego rozwiązania. – Tak myślałem. Masz – włożył do dużej, psiej miski pokrojony kawałek chleba z ulubionym przysmakiem Chucky’ego. – Jaki inny frajer by cię tak rozpieszczał? – szarpnął go pieszczotliwie za uszy, po czym umył ręce i sam zaczął jeść swoją kanapkę. – Widzisz, nawet nie jest tu tak źle. Niedługo całkiem się tu zadomowimy – rozłożył się wygodnie na krześle, wpatrując w sufit. Powrócił myślami do musicalu. Tak, Perla także idealnie pasowała do swojej roli. Wyglądała na kobietę, która potrafiłaby walczyć o kogoś, kogo kochała. A może to tylko pozory? Na pewno była cieplejszą osobą, niż Consuela. Pomysł z sześcioma „duchami” rozdzierającymi i walczącymi o duszę Aliria, także niezmiernie podobał się Toniemu. W jego odczuciu także te sześć tancerek było idealnie dobranych. Trzy złe brunetki, kontra dwie blondynki i rudowłosa. „Z pewnością na scenie będzie to wyglądać genialnie” pomyślał, przeżuwając chleb z kawałkiem pomidora. W jego myślach pojawiła się dziewczyna, z którą spędził tak wiele czasu tej nocy. Była śliczną dziewczyną, wielu innych mężczyzn zwróciło na nią uwagę. Ale nie była taka, jak większość kobiet, które znał. Miała w sobie coś, co odróżniało ją od każdej innej. Nie potrafił tego nazwać. Miała ciepłe, pogodne spojrzenie i piękny uśmiech – wszystko, co najbardziej pociągało go u kobiet. Westchnął cicho, wracając do bolesnych wspomnień, z jeszcze nie tak dalekiej przeszłości, a jego oczy znów zaszły mgłą smutku. Z ponurych myśli wyrwał go telefon, który nagle zawibrował w kieszeni jego dżinsów. Z uśmiechem na ustach odczytał treść smsa, przysłanego przez przyjaciółkę. „Mamy nadzieję, blondasie, że jeszcze masz co jeść i pamiętasz, że człowiek POWIENIEN SPAĆ! To tak dla przypomnienia. Pamiętaj, rano trzeba zjeść śniadanie, a przez cały dzień NIE DA SIĘ żyć tylko o jednym jabłku, czy sucharku. Mimo nawału pracy, masz znaleźć czas na jedzenie. Wiemy, że zawsze jesteś głodny, więc nie wmawiaj nikomu, że nie i jedz jak człowiek. Praca nie zając, nie ucieknie, a przynajmniej tak twierdzi Marco. Dbaj o siebie i nie zapomnij o starych przyjaciołach. Gdyby działo się cokolwiek złego, daj nam zaraz znać. Tęsknimy jak cholera, jednak nie tak łatwo żyć bez takiego wariata, jak Ty. Kochamy Cię i pamiętaj, zawsze możesz tu wrócić. Nie da się uciec od przeszłości. Trzymaj się, jesteśmy z Tobą!” Chwilę wpatrywał się w treść wiadomości, uśmiechając się delikatnie. Też za nimi tęsknił. Nawet nie wiedzieli, jak bardzo ich mu brakowało, miał im tyle do powiedzenia. Ale nie mógł tam zostać, nie potrafił dłużej żyć w tamtym mieście. Musiał rozpocząć nowe życie, choć przeszłości za nic nie mógł wymazać z serca i pamięci. Ona po prostu uparcie była, przypominając o sobie w snach, wspomnieniach, kryjąc się w drobnych przedmiotach. Człowiek nie może tak po prostu zapomnieć, narodzić się na nowo. Zawsze będzie pamiętał lata, które przeżył, ludzi, których poznał, doświadczenia, jakie zdobył. A najgorsze było to, że nie dało się zmienić nawet jednej sekundy, która była za człowiekiem. Ta jedna sekunda nigdy nie wróci, nie da szansy, by ktoś mógł przeżyć ją inaczej. Czas nie zawraca. Smętne rozmyślania przerwała ponowna wibracja telefonu.„Zapomniałam, coca-cola, albo filiżanka kawy to NIE JEST odpowiednie śniadanie!”Zaśmiał się do siebie, widząc oczami wyobraźni wyraz twarzy Margi, kiedy pisała tę wiadomość. Zawsze się o niego troszczyła. Była jak starsza siostra, która wzięła sobie za punkt honoru opiekę nad niesfornym bratem, który zapominał o swoich podstawowych potrzebach. Wiedział doskonale, jak bardzo ona i reszta jego przyjaciół się o niego martwi. Właśnie za to tak bardzo ich cenił – nigdy nie stawiali siebie samych ponad przyjaciółmi. Cała ich grupa, łącznie z nim, skoczyłaby za sobą nawzajem w ogień. Od wielu lat nie pozwalali, by ktokolwiek z nich cierpiał przez kogokolwiek. Jednak nie wszystkiemu byli w stanie zaradzić i zapobiec. Kiedy stało się coś, na co nie mieli wpływu, starali się jak najbardziej się wspierać. Antonio dobrze wiedział, że tych ludzi nie zastąpi mu nikt. Bardzo ciężko było mu podjąć decyzję o wyjeździe. Nie wiedział sam, czy podjął słuszną decyzję, czy jej żałuje. Było jeszcze za wcześnie na definitywną ocenę. Na duchu podtrzymywała go świadomość, że w każdej chwili mógł tam wrócić, że są tam ludzie, którym na nim zależy, którzy zawsze przyjmą go z otwartymi ramionami. Szczupłe palce blondyna uderzały sprawnie w klawisze telefonu, tworząc krótką wiadomość do przyjaciół „Idźcie spać, mądrale, przecież człowiek POWINIEN SPAĆ! Też za Wami tęsknię. Jutro zadzwonię, trzymajcie się”. Westchnął, odkładając telefon i przeciągając się. Nie chciało mu się spać. Do położenia się do łóżka zmusiła go jedynie świadomość ciężkiej pracy, jaka czekała go następnego ranka. Tuż przed zaśnięciem jeszcze raz pomyślał o ludziach, jakich poznał tego dnia. Ostatnią osobą, która pojawiła się w jego myślach i najdłużej w nich pozostała, była Lia, dziewczyna, do której zapałał olbrzymią sympatią i w której widział swoją bratnią duszę. „Być może uda nam się zostać przyjaciółmi?” pomyślał, po czym zasnął twardym snem.____________________*"Nie igraj z moją duszą" (hiszp.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz